Blog

Przejście poza zasłonę umysłu

Tak jak najczęściej nie wiemy, że śnimy, dopóki się nie obudzimy, tak samo – jako ludzie – nie wiemy, że żyjemy w matriksie umysłu w każdej sekundzie dnia, dopóki nie spadnie zasłona i dopóki nie poczujemy – namacalnie, każdą komórką ciała – jak lęk, który trzymał dotąd w napięciu nasz system nerwowy i pobudzał do praktycznie każdego działania, zostaje zastąpiony całkowitym odprężeniem, poczuciem błogości i oceanem miłości.

PRZEJŚCIE
Paradoksalnie, gdy pierwszy raz doświadczyłem owego „PRZEJŚCIA” poza zasłonę umysłu, uświadomiłem sobie, jak bardzo byłem wcześniej pogrążony w stanie lęku. W tym zrozumieniu nie było żadnego osądu, lecz jedynie głęboka świadomość RÓŻNICY między snem a jawą – między lękiem a miłością – między wiarą w swoje myśli a uwolnieniem wszelkich myśli – między stanem fizycznego napięcia, a całkowitym rozluźnieniem ciała.  I nie chodzi mi tu tylko o takie rozluźnienie, jakiego doświadczamy czasem na wakacjach, na łonie natury, przy jakiejś przyjemnej relaksującej czynności, czy nawet w trakcie medytacji. Tamte stany były – nazwijmy to – kontrolowanym rozluźnieniem, a więc nadal podlegały prawom lęku, nadal były częścią gry umysłu, którą ja nazywam snem. Nie było w nich zmiany świadomości i przeskoku w ZUPEŁNIE INNY WYMIAR ISTNIENIA.

Ten przeskok i ową zmianę trudno adekwatnie opisać słowami. I nie da się tego zrozumieć, dopóki samemu się czegoś podobnego nie doświadczy. Bo pozornie nic się nie zmieniło. A jednak wszystko się zmieniło. Byłem w tej samej przestrzeni, a jednak w innej; w tym samym ciele, ale odczuwanym zupełnie inaczej. Moja świadomość poszerzyła się. Widziałem więcej. Schematy postrzegania i myślenia, które przedtem były dla mnie zakryte, nagle się objawiły i stały oczywiste. Gra umysłu została przejrzana na wylot.

POCZUCIE KONTRASTU między tym, co dotąd uznawałem za normalne, a tym, co poczułem w owej chwili PRZEJŚCIA, było tak przemożne, że nie dało się tego przeoczyć ani pomylić z niczym, czego doświadczałem do tej pory. Miałem wrażenie, że wszystko do tamtej chwili było nieświadomym snem o lęku, uciekaniem przed własną miłującą rzeczywistością, nieświadomym dążeniem do śmierci… Całkowite rozluźnienie ciała, wszechogarniające poczucie błogości oraz wdzięczność i miłość wypełniające moją świadomość oraz każdą komórkę pokazały mi, jak bardzo przedtem byłem spięty. Myślałem, że wiem, co to znaczy rozluźnienie. Nie wiedziałem. Myślałem, że wiem, co to znaczy duchowe przebudzenie. Nie wiedziałem. Wszystko do tamtej chwili było grą umysłu, z której właśnie wtedy wyszedłem.

NATURALNE A „NORMALNE”
Gra umysłu polegała na wynikającej z lęku potrzebie kontroli, na ciągłej nieświadomej walce o przetrwanie i obronie przed wyimaginowanym zagrożeniem. Najciekawsze było to, że rozwijając się duchowo, myślałem, że już tego nie robię. Jednak moment PRZEJŚCIA pokazał mi, że nadal to robiłem. Za każdym razem, gdy NIE działałem z przestrzeni PRZEPŁYWU, LEKKOŚCI i RADOŚCI, to działałem pod wpływem lęku. Gdy nie potrafiłem usiedzieć spokojnie, NIE CZYNIĄC NICZEGO i czekając na INSPIRACJĘ, i zamiast tego rwałem się do kolejnych działań, które domagały się mojej uwagi (nawet pozornie bardzo duchowych i pożytecznych), działałem pod wpływem lęku. Gdy ciało było spięte (a nie wiedziałem co to znaczy niespięte, dopóki nie doświadczyłem owej ekstatycznej błogości w chwili PRZEJŚCIA), działałem pod wpływem lęku. I wszystko to wydawało mi się całkiem normalne…

Nie nazywałem tego oczywiście lękiem. „No jakże, ja się przecież nie lękam. Ja jestem miłością” mówiłem w swoim umyśle. Podświadomość i ciało wierzyły jednak w zupełnie co innego niż to, co mówił mój umysł. One nadal działały pod wpływem wgranego w nie w dzieciństwie programu „walcz, uciekaj lub znieruchomiej”. Program ten może być przydatny w obliczu nagłego zagrożenia, np. ataku dzikiego zwierzęcia, pomagając nam przetrwać. Problem w tym, że większość z nas zaczęła żyć tak, jakby dziki zwierz czaił się za każdym rogiem. Zaczęliśmy się bać życia i przestaliśmy mu ufać. Wstrzymaliśmy oddech, spięliśmy się i uznaliśmy to za normalne.

Zaciśniecie komórkowe ma swój odpowiednik w częstotliwości fal mózgowych, do których się przyzwyczailiśmy. Fale mózgowe reprezentują nic innego jak aktywność elektryczną mózgu. Jako ludzie zaczęliśmy coraz więcej „nadawać” na tzw. falach beta o wysokiej częstotliwości. Fale beta o niskiej częstotliwości (od 13 do 18 Hz) są nam potrzebne w ciągu dnia przy czynnościach wymagających wzmożonego skupienia uwagi (na przykład jazda samochodem), logicznego myślenia (na przykład rozwiązywanie zadania matematycznego) czy odbierania i analizowania bodźców pochodzących ze świata zewnętrznego. Jednak ich wzmożona częstotliwość (czyli większa ilość cykli na sekundę, mniej więcej od 19 do 33 Hz) wiąże się z życiem w stanie lęku i stresu.

W chwili PRZEJŚCIA do zupełnie nowego poziomu odczuwania i świadomości zrozumiałem różnicę miedzy tym, co do tej pory uznawałem za normalne, a tym, co – jak zrozumiałem – jest NATURALNE. Naturalne było osadzenie w Miłości i wynikające z tego rozluźnienie ciała. I naturalne było wypływające z owego rozluźnienia działanie z Ducha, czyli z Inspiracji. Teraz już wiem, że jest to charakterystyczne dla umysłu, który potrafi w swoich działaniach świadomie operować na poziomie fal mózgowych alfa, theta i gamma (a kiedy trzeba również fal beta o niskiej częstotliwości). Każda z tych częstotliwości służy do czego innego. Nie będę tego teraz omawiał, gdyż nie jest to tematem niniejszego artykułu. Powiem tylko tyle, że gdyby w momencie owego cudownego doświadczenia uwolnienia myśli, odprężenia ciała i wszechogarniającego spokoju podłączono mój mózg do urządzenia EEG, to jestem pewien, że zarejestrowałoby ono wysoki poziom fal gamma, a w innych momentach – także zrównoważonych fal alfa i theta.

NIEBO NA ZIEMI
Czy pozostałem w owym błogim stanie rozluźnienia i nowej ucieleśnionej świadomości siebie na stałe? Nie. Trwało to w dużej intensywności kilka godzin, a później już w nieco mniejszej –  jeszcze przez kilka dni. Nie przejmowałem się tym, że doświadczenie owo pozornie przeminęło. Ono tak naprawdę nie przeminęło. Ono mi po prostu przypomniało to, jaki jest mój naturalny stan. A skoro wiedziałem już, jaki był mój naturalny stan, to mogłem go sobie ponownie przypomnieć, mogłem do niego powrócić. I wracałem, nieraz. Wracałem do mojego Nieba na Ziemi.

Niebem na Ziemi stały się dla mnie te momenty w życiu, w których byłem w stanie pozostać w całkowitej obecności, w TU i TERAZ, w docenieniu obecnej chwili. Niebem na Ziemi było całkowite puszczenie osądu i zrozumienie, że wszystkie moje myśli są bez znaczenia. Niebem na Ziemi stało się czucie każdej emocji w ciele w stanie zadziwienia i idąca za tym zamiana konfliktu na pokój, zamiana napięcia na odprężenie. Niebem na Ziemi była też świadomość jedności ze wszystkim i wszystkimi – paradoksalnie z jednoczesnym zachowaniem mojej indywidualności. O moim własnym procesie sprowadzania Nieba na Ziemię mówię szerzej w swojej książce: Jak Niebo schodzi na Ziemię. Droga integracji ducha, umysłu i ciała.

JAK?
Choć nie byłem jeszcze w stanie utrzymać owego stanu wszechogarniającej miłości i pokoju na stałe, to wiedziałem JAK do niego powrócić. Robiłem to głównie przez nieosądzające CZUCIE tego, co jest, w stanie ciekawości i zadziwienia oraz poprzez ODDECH. Dzięki temu byłem w stanie przyjąć to, co do tej pory w sobie odrzucałem i wypierałem. Gdy akt akceptacji uczucia w ciele zastępował grę emocji w umyśle, otwierało się ponownie PRZEJŚCIE. Ową praktykę, a także inne pomocne narzędzia w procesie powrotu do Siebie opisuję w swoich książkach Powrót do czucia i Światło Świadomości. Transformująca podróż z Oddechem oraz w kursach online.

W stanie obecności z tym, co jest, takie, jakie jest (jakkolwiek byłoby to niekomfortowe dla umysłu) otwierała się dla mnie ponownie brama do Nieba rozumianego przeze mnie jako stan poszerzonej świadomości. Nie potrzeba było specjalnych warunków, by tego doświadczyć. Nie musiałem niczego robić, nigdzie iść, nigdzie uciekać. Moje Niebo nie było gdzieś w zaświatach, lecz doświadczałem go dokładnie tu, gdzie się znajdowałem. Ktoś postronny, patrząc na mnie, mógłby pomyśleć, że jestem dokładnie taki jak on i postrzegam ten sam świat, co on. Ja jednak byłem w innym świecie – w innym stanie postrzegania i odczuwania. Wiedziałem, KIM JESTEM.

Owego STANU BYCIA i świadomości tego, kim się jest nie można osiągnąć za pomocą intelektualnego umysłu. Dopiero poluzowanie umysłu i uwolnienie myśli pozwala wyjść poza zasłonę iluzji. A zatem zarówno czucie, jak i oddech, które rekomenduję w swoich książkach, oraz jakiekolwiek praktyki czy warsztaty nie zadziałają (lub zadziałają tylko na chwilę), jeśli próbuje się je zastosować z poziomu umysłu. Wówczas stają się one tylko kolejną zabawką umysłu i nie prowadzą do fundamentalnej zmiany w świadomości. Dlatego kluczem do przemiany jest zakotwiczenie się w przestrzeni przebudzonego serca i działanie z autorytetu serca.

SZCZERZE
Być może jesteś już długo na duchowej ścieżce. Ale czy możesz naprawdę powiedzieć, że ucieleśniasz duchowe prawdy, o których słyszałeś w książkach i na duchowych warsztatach? Czy możesz powiedzieć, że żyjesz w stanie Nieba na Ziemi? Czy zastąpiłeś już w swoim życiu lęk miłością? Czy naprawdę kochasz siebie i demonstrujesz to w swoich myślach, uczuciach i działaniach? Czy przestałeś już traktować siebie tak bardzo na poważnie i potrafisz spojrzeć na wskroś złudzeń własnego umysłu? Czy poznałeś smak całkowitego rozluźnienia i żyjesz z tej przestrzeni w swojej codzienności? Czy w swoich działaniach kierujesz się Inspiracją i intuicją, podążając z radością za pragnieniem serca?

Jeśli nie lub jeśli po prostu chciałbyś/chciałabyś skorzystać z mojej pomocy w pogłębieniu swojego procesu, to proponuję w najbliższym czasie kilka wydarzeń wspierających PRZEJŚCIE poza zasłonę umysłu i zakotwiczenie w NOWYM WYMIARZE ISTNIENIA (nazywanym przez niektórych rzeczywistością 5D, a przeze mnie: Niebem na Ziemi). Będzie to trochę inny rodzaj warsztatów niż te, które robiłem do tej pory. W tych nowych wydarzeniach szczególny nacisk chcę położyć na poddanie umysłu przebudzonemu sercu i rozluźnienie systemu nerwowego ciała do tego stopnia, aby można było uwolnić nieświadome mechanizmy programu walki o przetrwanie oraz zakotwiczonego w podświadomości lęku. Dzięki temu osadzimy umysł i ciało w zupełnie naturalnej częstotliwości pokoju, harmonii i miłości. Będziemy więc dużo przebywać w Polu Serca oraz używać innych niż „normalnych”/”codziennych” częstotliwości fal mózgowych. Posłużymy się częstotliwościami fal alfa do czujnej obecności i relaksu, falami theta do głębszych stanów odprężenia, medytacji i uzdrawiania, a falami gamma do integracji poprzez „kąpiel” w uczuciach radości, wdzięczności i pokoju. Dzięki temu zmienimy domyślny (i uznany za normalny) program lęku na NATURALNY STAN MIŁOŚCI. Można powiedzieć, że wrócimy do „ustawień fabrycznych”, czyli do tego, jakimi zostaliśmy stworzeni przez doskonałe Źródło Stworzenia. I co więcej, zobaczymy, jak możemy ucieleśniać ten stan w naszej codzienności.

Na ten moment główne zaplanowane przede mnie wydarzenia wspierające ten proces to:

Z NURTEM  ŻYCIA – webinary 5, 6 i 7 stycznia 2024 r.
KOD SERCA – webinary 27 i 28 stycznia 2024 r.
SPOKOJNY UMYSŁ, PRZEBUDZONE SERCE – warsztaty na Podlasiu w dniach 7-10 marca 2024 r.

Każde z tych wydarzeń ma swoją specyfikę: formę pracy i narzędzia oraz porusza trochę inne tematy i ma nieco inny cel. Nie będę ich teraz opisywał (szczegółowy opis znajdziesz pod powyższymi linkami). Ufam, że Twoje serce poprowadzi Cię do tego, co jest dla Ciebie.

Wysyłam Ci same ciepłe myśli na Nowy Rok, który – jeśli zechcesz – stanie się dla Ciebie ROKIEM SERCA, czyli czasem, w którym poddajemy całkowicie umysł przebudzonemu sercu i stąpamy po Nowej Ziemi, w Nowym Wymiarze Istnienia, który sami tworzymy z przestrzeni naszych przebudzonych serc.

Dziękuję za Ciebie i pozdrawiam z miłością,

Rafał