Chcę się z Wami podzielić pięknym doświadczeniem, jakie mieliśmy z Marią na festiwalu „Harmonia Kosmosu”, który odbywał się w dniach 28 czerwca-2 lipca 2023 r. Wyjeżdżając na festiwal miałem mieszane odczucia. Generalnie atmosfera festiwali kojarzy mi się z rozproszeniem i osobiście wolę mniejsze spotkania, gdzie uwaga skupiona jest na jednym punkcie odniesienia. Tutaj punktów odniesienia było mnóstwo (ponad 150 prelegentów, kilka scen, gdzie wydarzenia odbywały się jednocześnie, mnóstwo stoisk z ludźmi oferującymi swoje produkty i usługi oraz kilka tysięcy gości) i wiele z nich niekoniecznie z nami rezonowało. „Po co ja tam jadę?” – zastanawiałem się. Choć cieszyłem się, że poprowadzę na festiwalu wykład w oparciu od swoją książkę „Powrót do czucia”, to nie było we mnie jakiejś ogromnej radości na myśl o wyjeździe. Wiedziałem jednak, że mam jechać, i że jedyne, co mam do zrobienia, to być sobą. I wiecie, co? – zadziało się coś cudownego…
Już na samym starcie, po naszym przyjeździe w piątek, gdy rozstawialiśmy namiot, spotkaliśmy cudownych przyjaciół, których nie widzieliśmy od lat i którzy właśnie szukali miejsca na swój nocleg. Zobaczywszy nas, już wiedzieli, że mieli rozbić swój namiot obok naszego. I to był dopiero początek serii cudownych zdarzeń i spotkań, jakie zadziały się w ciągu tego i następnego dnia.
W chwili, gdy wbijaliśmy ostatniego namiotowego śledzia, zaczęła się burza i deszcz, który przestał padać niedługo przed moją prelekcją „Przytulić swój cień”. Gdy kończyłem wykład, okazało się, że kolejny prelegent się nie pojawił, więc mogłem przedłużyć spotkanie, dać czas na pytania, pobyć z ludźmi trochę dłużej.
Ponieważ nie czuliśmy się specjalnie przyciągani na zawarte w programie wykłady i niczego nie szukaliśmy, to po prostu BYLIŚMY w swoim świetle, w swojej częstotliwości, bez żadnych oczekiwań. I co krok na naszej drodze pojawiały się piękne dusze – piękne odzwierciedlenia o rezonującej z nami wibracji. Inspirowaliśmy innych i sami byliśmy inspirowani w zwyczajnych spotkaniach przy obiedzie, stoisku, w łazience, na łące, w lesie. Nawiązywaliśmy wartościowe kontakty, których nigdy byśmy nie nawiązali, gdybyśmy byli pochłonięci „poszukiwaniami” na zewnątrz siebie. Dzięki osadzeniu w sobie, nie czuliśmy się też przytłoczeni ani zmęczeni. Wręcz przeciwnie, rozpierała nas radość i lekkość. Choć na festiwalu przewijali się ludzie na bardzo różnym poziomie rozwoju świadomości, to nasze serca, niczym odbiorniki i nadajniki częstotliwości, łączyły nas dokładnie z tymi, z którymi mieliśmy się połączyć. I wystarczyło do tego samo BYCIE…
Ważne było dla mnie także puszczenie mojego osądu względem idei festiwali. To nie znaczy, że staję się teraz ich fanem, ale widzę, że wszystko może się stać pomocnym narzędziem na drodze przebudzenia. Może być tym na przykład spotkanie jakiejś osoby, emocja, którą w nas ktoś wywołuje, wykład, czy wypicie herbaty. Nie chodzi bowiem o to, co pozornie dzieje się na zewnątrz, ale o to, co dzieje się w naszym wnętrzu. Każdy festiwal, podobnie jak i cały świat, może być tylko tym, co z niego uczynimy. Każdy więc na tym festiwalu dostał dokładnie to, po co przyszedł, ponieważ otrzymał jedynie odzwierciedlenie swojego umysłu.
Wracając na naszego pobytu na „Harmonii”, mieliśmy wrażenie, że cała sobota upłynęła nam poza czasem. Nie myśleliśmy o czasie. Czuliśmy się cudownie, rzeczy działy się same, a na koniec bardzo się zdziwiliśmy, że jest już godzina 20.00. Jednocześnie byliśmy cały czas wewnętrznie prowadzeni. Pomimo, że w sobotę późnym wieczorem miał się jeszcze odbyć wielki koncert z pokazem laserowym (kulminacja festiwalu i jeden z ważniejszych punktów programu), wiedzieliśmy, że nadszedł czas, byśmy wyjechali. Nie mieliśmy przy tym wrażenia straty, nie myśleliśmy, że coś nas ominie, a wręcz przeciwnie – czuliśmy się całkowicie spełnieni. Miałem wrażenie, że jeśli pozostanę na festiwalu chwilę dłużej, to zacznę działać wbrew sobie, a więc wróciliśmy do domu w sobotę wieczorem, z wdzięcznością w sercu ze te dziesiątki świętych spotkań, z czas poza czasem, za lekkość i światło.
Wdzięczność dla organizatorów, że stworzyli tak piękną przestrzeń i okazję do bycia i zabawy w nieco innej wibracji niż na zwykłym polu namiotowym czy na zwykłej ludzkiej imprezie. Wdzięczność za każdą wymianę spojrzeń, zdań, doświadczeń, za wszystkie Promienie Światła spotkane na drodze.